Pandemia w znacznym stopniu utrudniła nam poruszanie się po kraju i świecie. Obostrzenia dotyczące działalności hoteli oraz miejsc rekreacji blokują nawet krótkoterminowe wyjazdy. Natomiast zawieszone loty, wycieczki i zakazy ustanowione za granicą sprawiają, że światowa turystyka wręcz zatrzymała się w miejscu. Wskazują na to szacunki UNWTO – agencji ONZ ds. turystyki, która podała, że w okresie od stycznia do sierpnia 2020 roku globalne straty branży turystycznej z tytułu pandemii wyniosły 730 mld dolarów. Tym samym na popularności zyskuje opcja bezpiecznych, internetowych podróży. Czy wirtualne spacery są w stanie zastąpić nam realne zwiedzanie?
Sposób na bycie turystą w czasach pandemii
Obecnie podróżowanie za pomocą technik informatycznych oferują turystom obiekty muzealne, instytucje kulturowe i niektórzy przewodnicy. Nic dziwnego – jest to opcja bezpieczna, wygodna i tania, a przede wszystkim umożliwiająca pracownikom branży turystycznej dalsze wykonywanie swoich obowiązków zawodowych. Nie ulega wątpliwości, że taka forma przekazu jest uboższa o realny kontakt z drugim człowiekiem, podróżniczą satysfakcję i samą świadomość wyjazdu. Jednakże należy podkreślić, że pozwala również dowiedzieć się czegoś ciekawego, zadawać pytania (np. w komentarzach pod filmem, zdjęciem, postem) i chodzić po mieście położnym na innym kontynencie… we własnym pokoju. Wirtualne spacery wprowadziły do swoich ofert obiekty tj. Pałac Westminsterski, Big Ben, Musée d’Orsay, Muzeum Watykańskie czy kościół Sagrada Família. To samo tyczy się teatrów, które sprzedają bilety na spektakle odbywające się na scenie, a udostępnione chętnym do oglądania za pośrednictwem Internetu.
Opcji na zwiedzanie jest naprawdę sporo i wcale nie trzeba ich daleko szukać. Na portalu kulturadostepna.pl zamieszczono specjalną zakładkę z wirtualnymi spacerami po Polsce. Turyści mogą obejrzeć zarówno panoramy całych miast czy zespołów kilku obiektów muzealnych, jak i przyjrzeć się pojedynczym placówkom. Techniki informatyczne umożliwiają zobaczenie niemieckiego obozu nazistowskiego Auschwitz-Birkenau, przejrzenie ponad 200 eksponatów znajdujących się w krakowskim Muzeum Lotnictwa Polskiego oraz zwiedzanie zamków – Królewskiego w Warszawie i krzyżackiego w Malborku.
Wirtualne spacery przyciągają krakowian
W stolicy Małopolski Koło Grodzkie PTTK im. Ludomira Sawickiego w Krakowie już od 49 lat organizuje akcję „Zdobywamy Odznakę Przyjaciela Krakowa”. Co roku bierze w niej udział 7-8 tys. osób w różnym wieku – od seniorów, przez pracujących i studentów, po uczniów szkół podstawowych. Tym razem prawdziwe spacery po mieście zostały zastąpione wirtualnymi. Przeważnie organizujemy 2 spotkania on-line dziennie (o 9.30 i 11.30), średnio bierze w nich udział około 150 osób, a są takie, gdzie te liczby są wyższe – 170, 180, nawet i 200. W poprzednich latach, w jednym dniu organizowaliśmy średnio 3 spacery dziennie, z łączną ilością ok. 150-200 osób – opowiada prezes Koła PTTK Kraków Kamil Barwacz.
Okazuje się zatem, że przeniesienie działalności turystycznej do Internetu umożliwiło udział jeszcze większej ilości osób. I choć zmniejszyła się liczba uczestniczących w spacerach uczniów (co nie dziwi, biorąc pod uwagę fakt, ile czasu spędzają teraz przed komputerem), to w zamian pojawili się turyści spoza Krakowa, a więc z Gdańska, Warszawy, Gorzowa Wielkopolskiego czy Szczecina. Ta zmiana w przyszłości może spowodować przyjazd takich osób do stolicy Małopolski, by poznać miasto na żywo. Natomiast teraz zwiedzają je online, korzystając z bazy 250 tematów dotyczących dziejów miasta, jego dzielnic, szlaków poświęconych konkretnym postaciom, miejscom oraz wydarzeniom. Najbliższe wirtualne spacery zaplanowano na ten weekend, a szczegóły dotyczące akcji można sprawdzić w tym miejscu.
Z punktu widzenia przewodnika
Jednym z krakowskich przewodników, którzy z powodu pandemii rozwijają swoją działalność dzięki Internetowi, jest Tomasz Rączkowski. Na YouTube prowadzi kanał Tom Guide Krakow, na którym udało mu się do tej pory zebrać 1,7 tys. subskrybentów. Od momentu rozpoczęcia swojej działalności opublikował 216 filmów. Ukazują one różne ciekawostki związane ze stolicą Małopolski, charakterystyczne budynki będące świadkami historii (np. II wojny światowej) i miejsca najchętniej odwiedzane przez mieszkańców. Okazuję się, że największą popularnością wśród internautów cieszą się vlogi dotyczące krakowskich ulic. Myślę, że jest to „strzał w dziesiątkę”. Ludzie obecnie pozamykani w domach marzą o tętniących życiem ulicach. Będąc moderatorem i kamerzystą zarazem, tańczę więc ze statywem po opustoszałych ulicach Starego Miasta, Kazimierza, a nawet Podgórza. Kraków ma ponad 2500 ulic, w tym 22 zabytkowe – opowiada przewodnik.
Przyznaje również, że wykonywanie obowiązków zawodowych w takiej formie kiedyś wydawało mu się nierealne. Wynikało to ze względów technicznych – obraz nagrywania był niskiej jakości, a dźwięk nie miał odpowiedniej synchronizacji. Tomasz Rączkowski zwraca też uwagę, że wirtualne oprowadzanie turystów może sprawić niektórym, przynajmniej początkowo, niemało problemów. Na wstępie należy liczyć się z faktem, że jest to zajęcie czasochłonne. Wszystkie czynności związane ze stworzeniem pięciominutowego filmu potrafią zająć nawet 5 godzin. Przewodnik przyzwyczajony do bezpośredniego kontaktu z żywego turystami, nagle – w przypadku tworzenia vlogów – musi mówić sam do siebie. Dochodzą tu jeszcze sprawy techniczne, takie jak zgromadzenie odpowiedniego sprzętu – wyjaśnia Rączkowski. Dodaje jednak, że jeśli ktoś nie jest w stanie samodzielnie prowadzić takiej działalności, może wykorzystywać vlogi tworzone przez innych przewodników jako bazę doszkalającą. Zdecydowanie ułatwia to fakt, że wirtualne spacery można oglądać bezpłatnie, wielokrotnie i w dowolnym czasie.
Wirtualne spacery – lekarstwo dla przewodników?
Z raportu „Digital 2020” opracowanego przez Hootsuite oraz We Are Social wynika, że statystyczny Polak spędza każdego dnia w Internecie ponad 6 godzin. Wysoce prawdopodobne, że w ciągu ostatnich miesięcy ilość czasu poświęconego na czynności dokonywane w świecie wirtualnym znacznie się zwiększyła. Tymczasem uwagę internetowego turysty stosunkowo łatwo jest przyciągnąć, ale gorzej już z jej utrzymaniem. Średnia oglądalność każdego, pojedynczego filmu na moim kanale to zaledwie 3 minuty. Większość ludzi nie ogląda całości, zatem nic nie zastąpi kontaktu z żywym przewodnikiem – zauważa Tomasz Rączkowski. Jednocześnie podkreśla, że mimo wszystko branża turystyczna musi się częściowo przekwalifikować. Z kolei turyści powinni przyzwyczaić się do podróżowania, przynajmniej raz na jakiś czas, za pośrednictwem Internetu. I choć uwaga widzów po kilku minutach znacznie spada, to ich feedback utrzymuje się na dobrym poziomie. Po premierze vloga mam nawet powyżej 200 jego wyświetleń i odpisuję na minimum 100 komentarzy – stwierdza z zadowoleniem Rączkowski.
Dlatego kreatywne podejście do pracy w świecie wirtualnym i wybranie ciekawego sposobu prezentacji treści powinno być obecnie priorytetowym zadaniem dla przewodników. Wirtualne spacery nawet nie przynosząc finansowych korzyści, pozwolą rozwinąć swoje umiejętności komunikacyjne i techniczne. W dodatku będą również znakomitą formą reklamy dla przewodnika i dla miasta, po którym to oprowadza. Zainteresowany turysta przy najbliższej możliwej okazji chętnie przyjedzie zobaczyć ulice i zabytki – załóżmy na to Krakowa – na żywo i chętnie wybierze do oprowadzania osobę, którą w jakimś stopniu poznał.
Co dalej?
W ubiegłym roku do stolicy Małopolski przyjechało sporo turystów krajowych. Tym samym pandemia przyczyniła się do wzrostu w świadomości społecznej chęci do poznawania najbliższej okolicy i uroków Polski. Ciężko przewidzieć, jak dalej będzie się to rozwijać, ale mamy nadzieję, że ten trend się utrzyma i generalnie wszyscy będziemy więcej podróżować po naszym kraju. I zarówno my jako organizatorzy, przewodnicy czy uczestnicy nie możemy się doczekać, aby ponownie spotkać się na żywo „twarzą w twarz”, na tradycyjnych spacerach i wycieczkach – podsumowuje Kamil Barwacz.
Tego samego zdania jest Tomasz Rączkowski, który przypomina, że zwiedzanie miasta z przewodnikiem jest w dalszym ciągu możliwe, tylko w pięcioosobowej grupie. Dlatego podróżowanie nawet w wąskim rodzinnym gronie i skorzystanie z usług osoby oprowadzającej po mieście to znaczna pomoc dla branży przewodnickiej. Bez popytu na tradycyjne, bezpośrednie zwiedzanie z przewodnikiem, zawodowi przewodnika grozi wyginięcie – stwierdza Rączkowski.
Pozostaje nam zatem w miarę swoich możliwości zdrowotnych, czasowych i finansowych wybrać się czasami na wycieczkę po okolicy. W tym trudnym czasie solidarność z poszkodowanymi branżami jest naprawdę bardzo ważna.