- Tylko w ciągu ostatniego kwartału ceny nowych lokali wzrosły o 2 proc., a lokali używanych o ponad 5 proc. Te zmiany są skutkiem wzrostu inflacji oraz rosnącego popytu.
- Jednym z najważniejszych powodów wzrostu cen mieszkań są rosnące koszty materiałów budowlanych. Dla przykładu, cena stali zwiększyła się w tym roku o 100 proc., podobnie jak cena styropianu. Pamiętajmy, że to nie jedyne podwyżki, bo niemal wszystkie materiały budowlane drożeją z miesiąca na miesiąc. Poza tym pojawiają się też problemy z ich dostępnością. Wszystko to sprawia, że budowa inwestycji mieszkaniowej to dziś ogromny wydatek – wskazuje Grzegorz Woźniak, prezes spółki Quelle Locum.
Rynek nieruchomości nie doświadczył w tym roku wakacyjnej przerwy i wciąż prosperuje na najwyższych obrotach. Ceny mieszkań w Polsce są wysokie i wiele wskazuje na to, że jeszcze długo takimi pozostaną. Rośnie nie tylko popyt na mieszkania, ale również inflacja oraz ceny materiałów budowlanych.
Ceny mieszkań w Polsce rosną w zawrotnym tempie
Według danych portalu Morizon.pl największe zmiany w stosunku rocznym odnotował Lublin. Mieszkania podrożały tam aż o 17,2 proc. i kosztują obecnie 7 946 zł za metr kwadratowy. Za nim uplasował się Kraków (wzrost o 11,6 proc. i 10 918 zł za mkw.) i Łódź (wzrost o 11 proc. i 6 468 zł za mkw.). Natomiast już za podium znalazły się Warszawa (wzrost o 11 proc. i 12 656 zł za mkw.) i Szczecin (wzrost o 10 proc. i 7 241 zł za mkw.). Rynek mieszkaniowy wciąż jest bardzo rozgrzany. Popyt na lokale przewyższa podaż, a to skutkuje systematycznym wzrostem cen. Na horyzoncie nadal nie widać klarownych znaków zwiastujących zmianę tego trendu. Trudno więc spodziewać się rychłego spadku cen – mówi Marcin Drogomirecki, ekspert rynku nieruchomości z serwisu Morizon.
Rośnie inflacja, rośnie popyt
Pomimo systematycznych wzrostów cen zainteresowanie nowymi lokalami utrzymuje się na wysokim poziomie. Przyczyn stale rosnącego popytu jest wiele. Jednakże najważniejsza z nich to rosnąca inflacja oraz związany z nią strach Polaków przed utratą oszczędności. Nieopłacalne lokaty bankowe prowadzą do sytuacji, w której wiele osób decyduje się ulokować swoje pieniądze na rynku nieruchomości i to właśnie w nim upatruje szansy na przyszły zysk.
W czasach wysokiej inflacji oraz nikłego oprocentowania lokat to mieszkania są postrzegane jako najbezpieczniejsze miejsce do deponowania swoich środków. W naszej inwestycji Greendustry Zabłocie jest to zjawisko powszechne. Coraz więcej osób decyduje się na zakup mieszkania właśnie w celach inwestycyjnych, by chronić kapitał przed spadkiem wartości – mówi Grzegorz Woźniak.
Przyjdzie ochłodzenie?
Na obecną kondycję branży mieszkaniowej prawdopodobnie duży wpływ miał swoisty efekt „nadrabiania zaległości”. Rozpoczął się on wraz z nadejściem 2021 roku. Sytuacja pandemiczna zaczynała się wtedy powoli stabilizować. Dlatego największe banki powróciły do udostępnienia kredytów z mniej więcej 10 proc. wkładem własnym. Następnie zaczęła wygasać trzecia fala Covid-19. Polacy postanowili więc zrealizować swoje marzenia o zakupie własnego lokum, które wcześniej przez długi czas odkładali z uwagi na trudną sytuację finansową oraz niepewność spowodowaną wybuchem epidemii.
Co może doprowadzić do odwrócenia tego trendu? Jak wskazują analitycy HRE Investments, jednym z zagrożeń jest spodziewany wzrost oprocentowania kredytów hipotecznych. Jednak eksperci twierdzą, że będą to podwyżki raczej symboliczne. Miałyby spowodować podniesienie rat o zaledwie kilka lub kilkanaście złotych w przeliczeniu na 100 tys. zł pożyczonego kapitału.
Dzisiejsze prognozy sugerują, że raty kredytów wzrosną w perspektywie 2-3 lat, z drugiej strony pensje Polaków również ulegną poprawie, niejako niwelując tę stratę – tłumaczy prezes spółki Quelle Locum. Pamiętajmy jednak, że przed podjęciem decyzji o zakupie mieszkania, należy dokonać dogłębnej analizy rzeczywistej sytuacji finansowej, uwzględniając możliwy wzrost oprocentowania i w niektórych sytuacjach po prostu zdecydować się na mniejszy metraż bądź mieszkanie położone dalej od centrum, gdzie ceny są zdecydowanie niższe – dodaje Grzegorz Woźniak.